czwartek, 27 września 2012

Dots For Breakfast zajada w...

... Manekinie! Poznaniakom zapewne znane miejsce, reszta kraju powinna je poznać!

Dzięki moim znajomym ostatnio zawitałam w niesamowitej knajpie - pyszne jedzenie i wspaniały design, czyli to co lubię najbardziej.
Ale nie jest to blog o jedzeniu, wiec na jego temat nie będę się rozpisywać (wystarczy informacja, że jest pysznie i ceny są przystępne), natomiast wystrój zaskoczył mnie zupełnie. Opowieści o niesamowitym Manekinie słyszałam już od dawna, dlatego odwiedzając rodzinne strony, postanowiłam sama ocenić ta mityczną krainę. Gdy wreszcie znalazłam się w środku poczułam lekką konsternację - czy to aby na pewno to miejsce? Jednak moi współbiesiadnicy raźnie weszli do środka, więc wiele nie myśląc podążyłam za nimi.
Tłum ludzi tylko utwierdził mnie w przekonaniu, że jesteśmy we właściwym lokalu i początkowa zmyłka w postaci designu, który absolutnie nie kojarzy się z przystępnymi cenami posiłków, nie będzie miała żadnego wpływu na stan mojego portfela. Tłum oblegający restaurację zmusił nas do wędrówki przez cały lokal w poszukiwaniu wolnego miejsca, a mój zachwyt rósł z każdą mijana salą.

Styl w jakim utrzymana jest restauracja najprościej można nazwać eklektycznym, jednak eklektyzm jest workiem do którego wkłada się wszystkie wnętrza, których stylu nie można jednoznacznie określić, dlatego nie oddaje on wrażenia jakie sprawia Manekin. Inspiracją dla dekoratorów był wiek dziewiętnasty i zafascynowanie maszynami, więc śmiało mogę powiedzieć iż mój ulubiony steampunk powoli wchodzi (dosłownie) na salony. Restauracja mieści się w zabytkowej kamienicy, a jej charakter podkręcają jeszcze elementy fabryczne, które stanowią bazę wystroju. Zabieg ten, tak charakterystyczny dla loftów, nie razi jednak chłodem i surowością, bo wnętrza ocieplają tapety i murale inspirowane stylem XIX wieku. Jednak mimo że wiele tu historycznych odwołań, wnętrze potraktowano z odpowiednią dozą humoru, więc nie stało się antykwariatem i sprawia lekkie wrażenie.

Jedyne czego żałuję wchodząc do Manekina to tego, że nie mogę w nim zamieszkać, ale sądzę, że w odpowiednim czasie zainspiruje się jego wystrojem i sprowadzę ten styl do Warszawy. Jednak dziś apeluję do właścicieli restauracji - Warszawa na was czeka!!!

Restauracja mieści się przy ulicy Kwiatowej 3 w Poznaniu.
Manekin posiada również restauracje w Toruniu, Bydgoszczy, Gdańsku i Łodzi.






Zdjęcia pochodzą ze strony internetowej restauracji Manekin



poniedziałek, 24 września 2012

Yellow Days

Przepraszam was za dłuższy zastój na moim blogu. Jestem w żałobie po moim pieknym, nowiutkim telefonie, który spodobał się nie tylko mnie i zmienił właściciela - niekoniecznie za moją zgodą. Brak mojego pięknego telefoniku, ma opłakane skutki dla Dots for Breakfast - wraz z nim, znikło jedyne urządzenie robiace zdjęcia jakie posiadałam. Ogólnie mam chandrę, przez którą najbardziej cierpi moja wirtualna aktywność.

Jednak postanowiłam się przemóc (wiem że brakowało wam moich spostrzeżeń wnętrzarskich) i napisać wam coś na osłodę pochmurnych jesiennych dni.

Czasami nachodzą mnie kolorystyczne obsesje. Zaczyna się niewinnie, kupuje jeden element w nowym modnym kolorze i zanim się obejrzę tonę, w monochromatycznym, ale nigdy subtelnym wnętrzu. W tym sezonie króluje w moim mieszkaniu kolor żółty. W porównaniu do dawnej obsesji kropek i tak jest nie najgorzej, jednak muszę zastopować na tym etapie, bo niedługo mój salon stanie się bardzo wielkanocny.
Niestety, jak wcześniej pisałam nie będzie dziś żadnych moich przykładów - ale postaram się je dodać jak najszybciej.
Przykłady wnętrz z odrobiną żółtego:
via

via

via


via
 
via


via

via


czwartek, 20 września 2012

Nowa kolekcja - 4 YOU BY VOX

Zaznaczam od razu, że nie jest to post sponsorowany (niestety J), piszę go całkowicie pro bono J.
Jak pewnie zdążyliście już zauważyć, nie jestem wielką fanką minimalizmu i nowoczesnych wnętrz, jednak nowa kolekcja firmy VOX - 4 YOU BY VOX mnie zachwyciła. Osobiście nie wykorzystałabym jej do urządzania całego mieszkania, za mało w niej ozdobników a za dużo funkcjonalności, ale na pewne jej elementy już się czaję – mam nadzieję, że kolekcja ta wejdzie do stałej oferty Voxa, bo na razie mam nałożone embargo na zakup mebli L. Moim zdaniem, kolekcja ta to idealne rozwiązanie dla młodych ludzi urządzających swoje pierwsze cztery kąty – czyli dla większości z was moi drodzy Czytelnicy. Vox proponuje meble wielofunkcyjne, które można dopasować do indywidualnych potrzeb i jak to Vox za naprawdę niewielka cenę w stosunku do jakości. Kolekcje firmy Vox w ostatnich latach bardzo się zmieniły, meble tradycyjne cały czas są w ofercie sklepów, jednak większość nowych kolekcji jest nowoczesna i minimalistyczna – jak 4 YOU BY VOX. Ach ale słodzę temu Voxowi – jednak jest to jeden z niewielu polskich sklepów z meblami który rzeczywiście idzie z duchem czasu, a nie wciąż skazuje nas na okropne, ciężkie meble w stylu swarzędzkim, zarazem dając troche oddechu od Ikei.




Wszystkie zdjecia pochodzą ze strony firmy VOX

poniedziałek, 17 września 2012

Autumn is in the air…

Jesień już czuć w powietrzu, na szczęście jeszcze nie w temperaturze. To moja ulubiona pora roku – ale tylko do listopada J. Pewnie uznacie to za banał, ale nasza jesień jest wyjątkowa, chociaż szczerze mówiąc jesień w każdym kraju jest zupełnie inna i wyjątkowa. Ostatnio przeglądając blog Heather (http://habituallychic.blogspot.com/), przypomniała mi się jesień w Paryżu…, a także zobaczyłam na jej zdjęciach jesień w Nowym Jorku – wydaje mi się, że będę musiała zmienić mój sezon urlopowy – jesień w tych miastach jest absolutnie cudowna!!!

 Może uznacie to za śmieszne, ale z racji mojej pracy, zmiany pór roku zauważam przy analizie folderów reklamowych marketów – wiem, to dość smutne. W tym roku jesień zaczęła się dla mnie z początkiem września, gdy w Biedronce pojawiły się wrzosy J.

via - wiem to nie wrzosy ale równie ładne

Skoro wrzosy – to i fiolet, jest to trudny kolor dla wnętrz, łatwo o przesadę (efekt komnaty złej królowej), gdy wybierzemy zbyt ciemny, natomiast zbyt jasny przenosi nas w atmosferę „Ani z Zielonego Wzgórza” – wiem, co mówię, cały okres liceum spędziłam na Zielonym Wzgórzu, gdy jeszcze połączymy kolor lawendowy z decoupage na meblach, możemy od razu spakować naszego męża, chłopaka i „to skomplikowane”, ponieważ zapewniam was, nie ma facetów, którzy dobrze by się czuli w shabby chic.
 
Komnata Złej Królowej :)

Jednak, choć ja omijam fiolet szerokim łukiem, można sobie poradzić z tym kolorem.

via - uwierzycie, że to dom Ozzy Osbourne'a?! - osobiście spodziewałam się choc kilku czaszek...

via


via

piątek, 14 września 2012

Mieszkanie wynajęte


Dziś coś dla najemców.
Wreszcie po długim błądzeniu wśród brudu i zamieszania, znaleźliście swoje schludne, białe i nijakie mieszkanie (zakładam, że jego właściciel czytał poprzedniego posta) przywieźliście swoje rzeczy, poukładaliście je i coś nadal nie gra – trochę za schludnie, za biało i za nijako – i co teraz?

Mimo, że musimy zawsze pamiętać, że mieszkania na wynajem są nam powierzone tylko na jakiś czas i nie możemy dokonywać w nich nieodwracalnych zmian, istnieje kilka tanich sposobów jak urozmaicić wnętrze.

Sposób pierwszy – OBRAZY
Jestem fanką dużego skupiska obrazów jako instalacji ściennej, ale nie jestem fanką wiercenia w ścianach by dodać coś do naszej kolekcji. Nic tak nie irytuje właściciela mieszkania jak cała masa dziurek jak po ataku termitów gigantów. Zresztą wiercenie jest męczące, brudne i irytujące (ja nadal mam ciche dni z wiertarką). Najlepszym sposobem na poradzenie sobie z tym problemem jest system wykorzystywany w muzeach – w mojej wersji (czyli przy obcięciu wszelkich zbędnych kosztów), jest on również bardzo tani. System muzealny w mojej wersji, to po prostu deska zainstalowana pod sufitem, na niej na mocnej lince wiszą obrazy. System ten ma same zalety – możemy zmienić naszą artystyczną instalację, kiedy nam się podoba, właściciel mieszkania nie dostaje zawału, kiedy nas odwiedza, mniej zaznajomione z wiertarką Panie nie są skazane na dobroć Panów.
via


via
Moja galeria

"System muzealny"

Sposób drugi – NAKLEJKI
Ja ich wielką fanką nie jestem – ale to dlatego, że nigdy nie znalazłam odpowiedniego wzoru. Jednak muszę przyznać, że są idealne do prostego i szybkiego wprowadzenia koloru do wnętrza.

via
coś dla miłośników efektu totalnego :)


via

 
Sposób trzeci – TKANINY
Jeżeli właściciel naszego mieszkania ewidentnie ma dużą rodzinę i z jej pomocą postanowił urządzić wasz kącik, to można się spodziewać, że jedność stylistyczna nie została zachowana. Ale, od czego są tkaniny? Jeśli potraficie, najlepiej byłoby z nich uszyć pokrowce na meble, ale to już zabawa dla wtajemniczonych, w wersji dla laików (w tym, również dla mnie) to po prostu przykrycie dzieła sztuki meblarskiej odpowiednio dużą ilością tkaniny. Jeśli marzycie o tapecie, tkanina również jest idealnym rozwiązaniem (wystarczy przybić ją do wspomnianego systemu muzealnego i obciążyć ją czymś na dole).


via


via

Sposób czwarty – OŚWIETLENIE
Gdy zamieszkałam w moim wymarzonym mieszkanku miałam z tym spory problem – w pokojach nie ma oświetlenia sufitowego, podczas podpisywania umowy nie wydało mi się to istotne, jednak dziś jest to trochę uciążliwe. Jednak duża ilość lamp podłogowych i stołowych poradziła sobie z tym problemem – na szczęście uwielbiam lampy, więc konieczność kupna kolejnych była idealną wymówką dla mojej małej mani. Ale nawet, jeśli macie to szczęście i wasze gniazdko wyposażone jest w luksus oświetlenia górnego, małe lampki nadają klimat i ocieplają wnętrze. Również lampki choinkowe dodają do wnętrza koloru i odrobiny dystansu – nie polecam jednak, wieszać standardowych zielonych – niektórym instalacja taka kojarzy się z koroną cierniową – Pozdrawiam Mamusiu!!! :P

via


via

Sposób piąty – KREATYWNOŚĆ
Zakładając, że właściciel mieszkania czytał poprzedni post i ze łzami w oczach usunął z niego swoje dokonania, możesz nadać indywidualny rys Twojemu tymczasowemu królestwu. Jeśli coś zbierasz – pokaż to, jeśli malujesz – powieś swoje dzieła, jeśli umiesz – uszyj poduszki. Cokolwiek zrobisz i będzie Ci się podobało, będzie pasowało do wnętrza, które w końcu, ma wyrazić Ciebie.

dla miłośników origami...


...oraz zbieraczy talerzy!
Jeśli macie jeszcze jakieś pomysły jak urozmaicić tymczasowe mieszkanie, piszcie w komentarzach!

środa, 12 września 2012

Mieszkanie do wynajęcia

Wynajęcie mieszkania to proces żmudny i stresujący – zarówno od strony właściciela mieszkania, jak i najemcy. Jako że znajduje się w obu tych sytuacjach, zawrę tu kilka rad dla obu stron tej transakcji.
Dziś będzie post dla właścicieli mieszkań, którzy chcieliby jak najkorzystniej wynająć swoje włości.
Mimo iż temat wydaje się oklepany, na każdym blogu zawierane są rady, wskazówki, w telewizji programy edukujące w zakresie wystroju wnętrz, jednak z okresu, kiedy sama szukałam mieszkania  wiem, że nawet podstawowe zasady nie trafiają do serc właścicieli mieszkań – przynajmniej tych, które miałam nieprzyjemność oglądać. Oczywiście sam fakt, iż w końcu nie mieszkam na kanapie u rodziny, świadczy o tym, że zdarzają się chlubne wyjątki.
Pierwszą rzeczą, na którą należy zwrócić uwagę przygotowując mieszkanie pod wynajem to czystość. Nawet, jeśli wynajmujemy mieszkanie studentom, którzy niestety wciąż traktowani są według zasady „masz szczęście, że w ogóle wynająłem Ci mieszkanie, nierobie jeden”, posprzątajmy w nim. To naprawdę podstawowa zasada, o której aż głupio mi tu wspominać, ale moje prywatne doświadczenia w tym temacie są tak upiorne, że nie mogę tego pominąć. Więc proszę: szczotki w dłoń, naprawdę to się opłaca. Przez czystość również rozumiem usunięcie wszelkich usterek po poprzednich mieszkających, tynk odpadający ze ścian to również nie jest widok, na który chce patrzeć po przebudzeniu.

via


Druga zasada to neutralność, wiem wasz gust jest najlepszy i nieomylny, jednak może się zdarzyć, ze najemca nie podziela waszej miłości do czarno-czerwonej ściany z muralem i aksamitnego łoża z baldachimem i ucieknie gdzie pieprz rośnie. Nie wymagam oczywiście zmiany sprzętów w całym mieszkaniu – ma to być zrobione jak najmniejszym kosztem, ale czasem wystarczy zdjąć wszystkie zbędne ozdobniki i odmalować ściany (co powinno być robione przy każdej zmianie najemcy, lub co dwa lata!). Co do koloru ścian, każda neutralna barwa będzie w porządku, jednak zawsze najlepszym wyborem jest biel. Beżowo- żółto – cemelowate lata przełomu wieków, (ale to patetycznie brzmi J) sprawiły, że większość młodych ludzi jest znudzona tą gamą kolorów i woli pozostawić ją na ścianach domów rodzinnych. A biel zawsze będzie na czasie, zresztą nic tak nie odświeża mieszkania jak właśnie czysta biel. A wszystkie głosy sprzeciwu, że jak to – szybko się brudzi, trudno zmyć itp. zapewniam wszystkie inne kolory tak samo trudno się myje i równie szybko się brudzą.
                               niekoniecznie......

via
                                  jak najbardziej!

via

Zasada trzecia – mieszkanie powinno być nijakie. Wszelkie przejawy naszej kreatywności, lub pamiątki powinny zostać z nami w domu. Często bywa tak, że mieszkanie na wynajem służy nam również za dodatkową rupieciarnie, ale naprawdę nie może tak być. Wiem to kłóci się z podstawową zasadą wystroju wnętrz, która mówi, iż każde wnętrze powinno mieć indywidualny rys, jednak ten rys powinna nadać osoba mieszkająca w nim, a nie my. Dlatego wszelkie zdjęcia naszych pociech z dzieciństwa, pamiątki ze szklarskiej poręby i ogólnie wszystkie rzeczy, których nie chcemy trzymać w naszym domu, a głupio wyrzucić, więc najemca niech się nimi martwi, powinny zniknąć – zapewniam nadejdzie ten dzień, w którym wylądują na śmietniku, a im wcześniej tym lepiej. Tą zasadą objęte są również drobne sprzęty, które „przecież zawsze mogą się przydać”, tak jak czajnik elektryczny, mikrofala czy toster są bardzo miłym dodatkiem, to stare garnki, wyszczerbione szklanki i talerze już niekoniecznie – rzadko, który najemca będzie miał ochotę korzystać z takich rzeczy
                               niekoniecznie......

via
                                 jak najbardziej!

via

 Zasada czwarta – meble. Sytuacja idealna byłaby gdyby zostały kupione specjalnie do tego mieszkania, jednak wiem, że to często niemożliwe. Jednak ponownie proszę nie traktujcie tych mieszkań jako rupieciarni całej rodziny. Myślcie o funkcjonalności i wygodzie najemcy, a nie jak by tu jeszcze upchnąć starą wersalkę cioci Jadzi.
                               niekoniecznie......
via
                               jak najbardziej!
via

 Zasada piąta – tekstylia. Nie ma nic bardziej obrzydliwego niż stara wykładzina lub dywan – unikajcie ich jak się da. Jeśli okaże się, że najemca jest miłośnikiem dywanów, sam go sobie sprawi. A czysta drewniana podłoga, lub nawet panele zawsze są bardziej higieniczne niż trzydziestoletni dywan od wspomnianej cioci Jadzi.
                                niekoniecznie......
via

  jak najbardziej!
via
To na razie wszystkie zasady, które przychodzą mi do głowy – jak macie ich więcej piszcie w komentarzach.
Tych pięć prostych zasad sprawi, że szybciej znajdziecie najemcę, będzie on bardziej szanował waszą własność, a nawet możecie uzyskać wyższy czynsz. Pamiętajcie również, że najemca może nadal szukać, ale czy wy znajdziecie kolejnego, jeśli nie włożycie odrobiny wysiłku w przygotowanie mieszkania?

poniedziałek, 10 września 2012

Fornasetti, obsesja nie tylko moja.

Wiem to żadna nowość, ale jako debiutant w światku blogowym, podzielę się z wami (albo z Tobą mój jedyny Czytelniku J) moją absolutną miłością od zawsze, czyli szkicami Fornasettiego.
O dziwnej miłości (wręcz obsesji) Fornasettiego, wie każdy, kto choć przez chwile zastanowił się, czemu stworzył setki rysunków tej samej kobiety - Liny Cavalieri, której zdjecie zobaczył w gazecie. Jej twarz go tak zainspirowała, że powracał do jej wizerunku przez całe swoje życie, ciekawe co na ten temat miała do powiedzenia jego żona. Odsuwając jednak nieprzyjemne myśli o wpływie obsesji na związek, spójrzmy na dzieła tego genialnego twórcy. Najbardziej znanym motywem jest oczywiście twarz Liny, która choc wydaje się dzieckiem, skrywa w sobie tajemnicę i zmysłowość, bardziej odpowiednią dla kobiety niż dziewczyny. Jednak ten kontrast właśnie sprawił, że od ponad trzydziestu lat wzór ten jest hitem w każdej kolekcji, która go powiela. Lina pojawiła się już chyba na wszystkich artykułach wyposażania wnętrz, do jej twarzy możemy się przytulać (poduszki), możemy z niej jeść (talerze), oraz po prostu patrzeć z zachwytem (tapety). W każdym domu, w którym mieszkałam zawsze otaczałam się jej portretami – to chyba jedyny wzór, który jeszcze mi nie obrzydł. Ale czy to takie dziwne? tylko na nią spójrzcie…
Niestety ceny jego produktów przyprawiają czasem o spory ból głowy, po długich przemysleniach i dojsciu do jednoznacznych wniosków -  jednak muszę jeść, a nie tylko mieć talerze - musiałam znaleźć sposób na zaspokojenie mojej fascynacji.
Tak powstały  poniższe obrazy/plakaty/kolaże – polecam, to był jeden z najprostszych projektów jakie zrobiłam:


A ostatnio duży prezent zrobił mi Almi Decor, wypuszczając kolekcje obiadową z tym wzorem (a później jeszcze większy przeceniając ją J)

W taki oto sposób moja kolekcja się systematycznie powiększa, ale kiedyś na pewno kupię oryginał – ta twarz jest tego warta.
Poniżej znaleźć możecie mniej znane przedmioty z kultowym wzorem, moim faworytem jest pianino.

via

via
via
via


via